Avril Lavigne jest jedną z niewielu osób, które zdobiły okładkę magazynu NYLON nie raz, a dwa… z ważnych powodów. Kiedy po raz pierwszy, w 2002 roku pojawiła się na scenie zbudowała swój wizerunek na charakterystycznym punk-popowym brzmieniu. Obecnie, muzyk i projektantka linii Abbey Dawn poszerza swoje horyzonty w świecie urody o współpracę z Sally Hansen. Wczoraj w Nowym Jorku rozmawialiśmy z 27-letnią piosenkarką o uzależniającej sztuce malowania paznokci, nowym albumie oraz o tym, dlaczego mimo upływu 10 lat przesłanie jej muzyki nadal pozostaje niezmienne.
Jesteś jedną z nielicznych, którzy aż dwa razy pojawili się na naszej okładce! Pamiętasz coś z tego?
Tak! Pamiętam, że NYLON miał wesoły, luzacki, fajny klimat indie… Było miło, dlatego że czasami robiąc sesję zdjęciową z założenia musi być idealna, ale w sesjach dla NYLON było wiele luzu.
A więc Sally Hansen. Jak doszło do współpracy?
Mieliśmy spotkanie w czasie którego próbowałam lakierów w paskach Salon Effects i zakochałam się w nich. Zdecydowaliśmy o rozpoczęciu wspólnej pracy i stworzeniu wspólnej linii. Moje projekty są odzwierciedleniem mojego osobistego stylu, moich ulubionych kolorów – uwielbiam czaszki, gwiazdki, ćwieki i podobne elementy.
Masz swój ulubiony wzór?
Lubię wszystkie! Teraz mam na paznokciach niebieski z czaszkami, ale lubię też wzór z lampartem.
Bez przerwy próbujemy pasków Sally Hansen w naszym biurze. Są genialne.
Tak, nienawidzę siedzieć i czekać, aż ktoś zrobi mi paznokcie, więc to świetna opcja, bo możesz zrobić je sama. Robiłam je już w studiu, w samochodzie, w samolocie lecąc z koncertu w Europie do Nowego Jorku na pokaz mojej kolekcji. Każdy kto był ze mną pokochał je.
Czy Twoi znajomi też ich używają?
Tak, pewnie. Jestem tego rodzaju dziewczyną, która pyta, „Mogę obciąć ci włosy? Zrobić ci paznokcie? Makijaż?” W szkole obcinałam włosy przyjaciółkom i robiłam im irokezy. Robię też paznokcie mojej macosze, mojej mamie, mojej siostrze. I nawet, gdy zostaje mi tylko jeden pasek zwracam się do moich przyjaciół z zapytaniem, „Czy mogę zrobić ci paznokieć?”
Czym zajmujesz się w tej chwili poza tą sprawą?
Obecnie jestem w studiu nagraniowym, i sprawy toczą się naprawdę świetnie. Przebywam w nim około 12 bądź 16 godzin każdego dnia, więc nie dzieje się nic poza nagrywaniem. Kumuluję całą moją energie na byciu kreatywną i czuję się z tym bardzo dobrze.
Co masz nam powiedzieć o swojej nowej płycie?
Mam bardzo dużo piosenek, wiele z nich to świetnie utwory. Zaczęłam tworzyć wiele nowych rzeczy, bo tą płytę nagrywam z grupą ludzi, z którymi do tej pory nie miałam okazji pracować. Zawsze jest ciekawie móc powiedzieć „Hej miło cię poznać! A teraz chodźmy i napiszmy piosenkę.” Gdy piszę sama jestem leniwa. Nie kończę ich. Trwa to wieki. Także, świetnie jest współpracować, pracować z tak utalentowanymi ludźmi, z którymi pracuję obecnie. Pracuję także z LA Reidem; podpisał ze mną mój pierwszy kontrakt, gdy miałam 15 lat a teraz znów jesteśmy razem.
Z reguły, jaka jest, Twoim zdaniem, idealna sytuacja do słuchania Twojej muzyki?
Zdecydowanie w aucie; to dobra muzyka do tego. Zawsze chce, aby moja muzyka inspirowała innych, podnosiła na duchu, dawała siłę. Chce, aby ludzie, którzy jej słuchali poczuli takie „F*ck yeah!” Chce, aby moja muzyka przekazywała jasną wiadomość młodym dziewczynom. Nie wchodź w żadne bezsensowne relację z facetami; zwyczajnie bądź sobą i walcz o siebie.
Liza Darwin dla Nylon Magazine. 27. marca 2012. Tłumaczenie: Avril-Lavigne.pl