Historia: Paweł S

Hejka wszystkim! Mam na imię Paweł i opowiem wam moją historię z Avril.

Wszystko zaczęło się w 2007 roku, gdy pięcioletni ja oglądałem Viva Polska będąc samym w domu, by umilić sobie czekanie na powrót rodziców. Pewnego razu po raz pierwszy ujrzałem klip do „Girlfriend”, w którym natychmiast się zakochałem (podobnie jak w samej piosence) i po powrocie mamy do domu zacząłem prosić ją, by kupiła mi płytę Avril Lavigne. Odtąd cały czas czekałem, aż znowu puszczony zostanie jeden z moich dwóch ukochanych teledysków (oprócz „Girlfriend” wyczekiwałem też „Gimme More” Britney Spears). Po jakimś czasie pojechałem z mamą do Empiku, gdzie kupiła mi upragnioną płytę nowej ulubionej artystki. „The Best Damn Thing” było przeze mnie KATOWANE przez długi czas i do dziś pozostaje jedną z moich najmilej wspominanych i drogich sercu płyt. Avril wpisała się swoją muzyką dokładnie w to, co kochałem – energiczne, szybkie, poniekąd agresywne brzmienia z łatwo przyswajalnym tekstem, który i tak wtedy nie miał dla mnie większego znaczenia.

Od tej pory zacząłem zbierać każdą dostępną wtedy płytę pani Lavigne. „Under My Skin” kupione mi zostało w nagrodzie za pokaz tańców, „Let Go” dostałem na urodziny, a na imieniny podarowano mi płytę „My World”. Coraz bardziej zżywałem się z muzyką Avril i tworzyłem z nią trwałe wspomnienia, które są bliskie memu sercu do dziś.

Moją ulubioną piosenką Avril była i jest „I Don’t Have To Try”. Znam ją od najmłodszych lat swojego życia. Dawniej podobało mi się tylko jej brzmienie, natomiast słuchając jej dziś zauważam też jej przesłanie – nie muszę się każdemu przypodobać, jestem niezależnym i wolnym człowiekiem. Jeśli komuś się to nie podoba, to bardzo mi przykro, ale nie będę się dla niego zmieniać :) Nie jestem w stanie podać łącznej ilości godzin spędzonych na absolutnym szaleniu do tego utworu! Oprócz niego są też niesamowite „Who Knows” i „Runaway” oraz nowiutkie „Dumb Blonde”, których słowa są moim życiowym mottem, i… „Hello Kitty”. Nie, nie jest mi przykro. Nie, nie uważam się za podfana. Jest to piosenka z każdej strony niedoceniona i wyśmiewana – totalnie niesłusznie. Można się przy niej dobrze pobawić, a czy nie w dużej mierze o to chodzi w muzyce?

Najczęściej i najchętniej słucham zdecydowanie „Under My Skin” i wspomnianego wielokrotnie „The Best Damn Thing”, choć nie uważam, że Avril wydała jakąś złą płytę. Nie mogę się doczekać „Head Above Water”, które (w trakcie pisania przeze mnie tego tekstu) usłyszymy już za parę godzin! Wierzę, że nasza kochana wokalistka nas nie zawiedzie i da nam niezapomniany album warty wieloletniego czekania.

Co zawdzięczam Avril? Z pewnością mnóstwo pięknych wspomnień z wielu okresów swojego życia – w dużej mierze tych najmłodszych, ale także nastoletnich i mam nadzieję, że i tych starszych :) Jej muzyka zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. Pomaga mi i daje poczucie, że różne sytuacje życiowe, przez które przechodzę, nie są obce innym osobom. To, co przeżywała Avril – od bycia chłopczycą nie pasującą do ówczesnych popowych księżniczek, przez kontrowersyjny muzyczny i stylowy obrót o 180 stopni, aż po swoją walkę z boreliozą i teorie o sklonowaniu – daje mi tylko więcej pewności siebie i inspiracji do walczenia o swoje i nie poddawanie się. Dzięki Avril wierzę, że nie jestem sam ani w swoich trudnościach, ani w swoich myślach i przekonaniach. Muszę utrzymywać głowę nad wodą i nie muszę starać się o aprobatę wszystkich dookoła.

Dziękuję wszystkim, który poświęcili trochę swojego czasu na przeczytanie mojej historii z Avril Lavigne. Życzę Wam wszystkim, byście tworzyli z jej muzyką równie piękne i bogate wspomnienia, jak ja, oraz oczywiście aby „Head Above Water” sprostało Waszym oczekiwaniom!

Podobne Posty