Odkąd z końcem lutego Avril Lavigne poinformowała, że skończyła prace nad siódmym studyjnym albumem i zapowiedziała, że w ciągu 2-3 miesięcy chce wydać pierwszy singiel nie wydarzyło się zupełnie nic, co wskazywałoby, że jesteśmy blisko tej premiery. W lipcu piosenkarka wróciła do studia, nadal pracując z tym samym duetem – Mod Sun i John Feldmann, co jedynie sprowokowało kolejną falę pytań fanów i negatywnych komentarzy w stronę piosenkarki, która lakonicznie odpowiada na wszelkie dopytywania fanów pisząc jedynie „niebawem”.
Gdy desperacja osiągnęła nowy poziom do akcji ruszyli ci fani, którzy na przestrzeni lat odbili się do drzwi Avril i mogą liczyć, że ich wiadomość zostawiona piosenkarce na Twitterze czy Instagramie wyświetli się w powiadomieniach. Właśnie w taki sposób w 2014 roku Avril poinformowała o swojej chorobie, a w 2018 komentowała przesuwającą się premierę nowej muzyki. W odpowiedzi na pytanie, co dzieje się tym razem napisała:
„Z mojej strony wszystko jest gotowe. Moje rzeczy mają się ukazać w tym roku, zakładam wytwórnię płytową i zbieram ludzi”
Jeśli Avril rzeczywiście, po 20 latach kariery, podjęła decyzję o założeniu własnej wytwórni płytowej, proces czekania na wydanie nowych utworów może się naprawdę bardzo przeciągnąć. Z wiadomości wynika, że Avril nie ma nawet sztabu, który mógłby przygotować i wdrożyć kampanie promujące nowe nagrania, nie mówiąc już o dystrybucji płyty. Do tej pory piosenkarka pozostawała oficjalnie artystką BMG US, z którymi podpisała umowę na wydanie „Head Above Water”. Dystrybucją jej muzyki, na mocy porozumień BMG US, zajmował się szereg wytwórni, w zależności od kraju. W Japonii Lavigne pozostawała artystką Sony Music.