Avril Lavigne udzieliła wywiadu Sydney Bucksbaum z Entertainment Weekly, z którą porozmawiała o nowej płycie zdradzając tym samym kolejne szczegóły. W rozmowie Kanadyjka potwierdziła jedną z plotek krążących po sieci – na siódmej studyjnej płycie znajdzie się piosenka nagrana wspólnie z blackbear! Jeśli wierzyć niepotwierdzonym informacjom jest to utwór „F.U”.
O trackliście pisaliśmy w styczniu tutaj oraz w listopadzie tu. Nowa płyta Avril, zatytułowana rzekomo po prostu „BITE ME”, ukaże się w lutym, co kilkakrotnie potwierdziła piosenkarka. Według plotek ma się na niej znaleźć 12 kompozycji. Tłumaczenie wywiadu z EW publikujemy poniżej.
ENTERTAINMENT WEEKLY: Po 20 latach od debiutu wracasz do pop-punkowych korzeni!
AVRIL LAVIGNE: Wiem, to szalone. Jak do tego doszło? Bardzo się cieszę z tej płyty, jestem teraz w naprawdę dobrym miejscu. Doskonale się bawiliśmy robiąc ten krążek. Udało mi się wrócić do brzmień, jakimi inspirowałam się na początku kariery. Do rdzenia. Jestem dzieciakiem z małego miasta, który w liceum słuchał takich zespołów jak Blink-182 i Green Day i NOFX, nasiąknęłam tym. Ale pisałam też przejmujące ballady jak „I’m With You”, więc tym razem zależało mi na tym, żeby świetnie się bawić i poszaleć. Czułam, że przyszedł moment, żeby nagrać właśnie taki album.
Kiedy rozpoczęłaś prace nad albumem?
Rok temu, w listopadzie, zaczęłam w studiu z Johnem Feldmannem. Nie miałam wtedy ani wytwórni płytowej, ani managementu, więc spotkałam się z grupą znajomych z branży i zaczęliśmy pisać. Zazwyczaj wygląda to tak, że mówię „Robię płytę”, wchodzę do studia i wszystko jest przygotowane. W tym przypadku dosłownie weszliśmy do studia i zaczęliśmy pisać tony utworów, bez planu, tak złożyliśmy album. A ponieważ było to bardzo naturalne i pełne zabawy mam wrażenie, że energia po prostu wycieka z tej płyty. Rozmawiałam z Travisem Barkerem, pracowaliśmy razem jakieś 15 lat temu nad moim albumem „The Best Damn Thing”, a przy tej płycie wspólnie komponowaliśmy.
Co było inspiracją?
Chciałam zrobić pop-punkową płytę. Użyliśmy żywych gitar, żywej perkusji, nie braliśmy jeńców, a ja mogłam zrobić wszystko tak, jak naprawdę chciałam, jak czuję teraz i jak czułam już od dłuższego czasu. Zawsze jest taki złoty środek, kiedy współpracujesz z wytwórnią, mówią o oczekiwaniach rozgłośni radiowych, co bywa irytujące. Z tym albumem miałam proste podejście – chrzanić to. Wracamy do organicznej perkusji, przesterowanych gitar. Jest szybko, jest zabawa, jest czysty rock and roll. Tekstowo jest dużo oglądania się wstecz na dawne związki, które już za mną, na patrzenie gdzie jestem teraz. Mimo że te piosenki dotyczą dawnych miłosnych niepowodzeń, obecnie jestem w dobrym miejscu w życiu, jest zabawa, zadzior i pogoda ducha. Trochę nabijam się z samej siebie i rzeczy, przez jakie przeszłam w miłości.
Na poprzedniej płycie jest dużo wpływów jazzu, nowego muzycznego terytorium dla Ciebie, dlaczego zatem wróciłaś do pop-punka na nowej płycie?
Mój poprzedni album był głęboki i trudny. Ten album pisałam o miłości, perspektywie kilku ostatnich lat, moich wzlotach i upadkach. Chciałam, żeby był pogodny i pełen zabawy, co bardziej odzwierciedla tu i teraz. Czuję się szczęśliwa i jest mi komfortowo będąc osobą, jaką jestem obecnie, ale cały czas miewam sytuacje, z którymi muszę się mierzyć, więc chciałam, żeby ludzie mogli czerpać z tego siłę. Przesłanie jest takie – miej świadomość kim jesteś i ufaj temu, kim jesteś. Wiele z piosenek opowiada o sile do odejścia, jeśli ktoś nie dostrzega tego, kim jesteś. Chciałam napisać muzykę, w której ludzie będą mogli dostrzec siebie. Opowiada o docenianiu samego siebie, świadomości, że jesteś wystarczający. To taki list miłosny do kobiet. To też najbardziej alternatywna płyta, jaką nagrałam. Większość moich płyt ma popowe piosenki, ballady, jest dość zróżnicowana. Ludzie, z którymi pracowałam doskonale mnie rozumieli, pochodzą z tego właśnie gatunku muzyki, John czy Travis. Czułam, że pracuję z ludźmi, których znam, z którymi nadaję na tych samych falach. Czasami pracuje się z profesjonalnymi tekściarzami, którzy nie są nawet fajni. A te osoby nie tylko są fajne, ale też prawdziwe, wywodzą się z punkowej sceny. Dopełnialiśmy się, w dziwny sposób czułam, że wróciłam do liceum, że znów otaczam się ludźmi, z którymi się wychowałam. Przychodziło to zupełnie bez wysiłku. Jesteśmy grupą dzieciaków z zespołów – właśnie to robiliśmy przez liceum i to robimy teraz, bo kochamy muzykę.
Byłaś jednym z katalizatorów eksplozji pop-punka na początku 2000. Jak sądzisz, dlaczego teraz przeżywamy powrót tego gatunku?
Świetnie jest widzieć, że to znów popularny gatunek. W jakimś sensie wydaje się, że teraz jest nawet popularniejszy. To taki soundtrack naszej młodości. Współcześnie jest dużo dobrych, ciekawych współprac, które tworzą pomost między przeszłością i teraźniejszością. Na mojej płycie pracuję z zespołami, które są na scenie od dawna, ale też z ludźmi, którzy właśnie są w swoim szczytowym momencie. Pracowałam z Willow Smith i cudownie patrzy się na kogoś takiego jak ona, inną kobietę rządzącą tym gatunkiem.
W listopadzie wydałaś „Bite Me”, co wyróżnia ten utwór, że stał się pierwszym singlem?
Towarzyszy temu pewna uszczypliwość. Opisuje charakter płyty. Nie było łatwo zdecydować się na pierwszy singiel, poszliśmy w „Bite Me”, bo to nasz najbardziej alternatywnie brzmiący utwór i pierwszy raz jestem w radiach alternatywnych, a nie Top 40. Wydaje mi się, że każda piosenka z tej płyty mogłaby być singlem, ale ta wydawała się dobrym wyborem do alternatywy.
Na płycie znajdzie się piosenka z Machine Gun Kelly. Jak się z nim pracowało?
To był naprawdę świetny dzień w studiu w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Pojawił się w studiu z gitarą, z pomysłem i napisaliśmy utwór wspólnie z Johnem Feldmannem i Mod Sunem. Utwór, który zamienił się w utwór, gdy zaczęliśmy go śpiewać. Nie mogę się doczekać premiery, bo to jedna z moich ulubionych piosenek na płycie.
Pracowałaś też z blackbear. Jak doszło do tej współpracy?
To była inna historia. Muzycznie i stylistycznie poszliśmy w innym kierunku. Jestem wielką fanką blackbeara, więc musieliśmy się z nim skontaktować. Tak naprawdę jeszcze się nie spotkaliśmy. Wysłałam mu piosenkę, nagrał swoją część i sprawił, że piosenka poszła o poziom wyżej. To cudowne móc napisać utwór, wysłać go innemu artyście, a później on dopisuje swoją część, tworzy pewne podsumowanie tego, co ja napisałam, ale robi to z innej perspektywy, z męskiej perspektywy. Tekstowo myślę, że jest geniuszem.
Co możesz powiedzieć o innych utworach? I jaki tytuł nosi płyta?
Mówiąc szczerze wciąż zastanawiam się nad tytułem. Jest kilka innych duetów, niektóre z muzycznymi ikonami, które są na scenie od 20 lat, ze świeższymi artystami. Cieszę się, że te współprace są na płycie, pracowałam z naprawdę świetnymi ludźmi z branży, co zaowocowało nową i świeżą energią na albumie. Jestem zaszczycona, że mogłam pracować z tak utalentowanymi i utytułowanymi muzykami, których podziwiam.
Twoje zdrowie miało olbrzymi wpływ na poprzedni album, jak się teraz czujesz? Jak wpłynęło to na pracę nad nowym albumem?
Czuję się naprawdę dobrze. Dobrze jest być w tym miejscu życia, robić muzykę, jestem dziś tutaj nie dlatego, że muszę a dlatego, że chcę. Znów zakochałam się w muzyce. Jestem bardzo szczęśliwa, dobrze się czuję, wyczekuję rozpoczęcia nowej albumowej ery.
Masz 37 lat, a wciąż brzmisz tak, jak 20 lat temu. Muszę zapytać, jaki jest Twój sekret?
Dziękuję! To zabawne, że ludzie tak mówią. Nie wiem, jaki jest sekret. To znaczy, zawsze dobrze się odżywiałam, ale też piję piwo. Zachowuje równowagę w życiu, ale to też dlatego, że jestem zodiakalną wagą.
Tłumaczenie: Avril-Lavigne.pl