Historia: Paulina, 90’

Wszystko zaczęło się w 2002 roku, kiedy miałam 12 lat. 27 września 2019 roku stuknie mi 29 lat i założę się, że niewielu jest fanów, którzy zostali przy przy niej po dzień dzisiejszy. Muzyka Avril towarzy mi przez naprawdę długi okres czasu – aż 17 lat. Co ciekawe, zanim usłyszałam o Avril to słuchałam hip-hop’u i nie wiedziałam, że rock zakotwiczy w moim sercu głębiej niż rap.

W tamtych czasach człowiek nawet nie śnił, że internet będzie czymś tak łatwo dostępnym. Cudem technologii była komórka z antenką, np. Siemens, a sms kosztował prawie złotówkę. Człowiek nie znał tak wielu gatunków muzycznych i zamykał się w tym, co można było kupić w dołączonym „Bravo”. O hitach można było  dowiadywać się z radia „Eska”, niemieckiego MTV lub z hitowych półek w wielkich sklepach – gdzie zanim kupiło się płytę, wysłuchało się jej przy specjalnym stoisku ze słuchawkami.

Pewnego dnia przyszła do mnie koleżanka i pokazała mi płytę „Let Go”, którą dostała w prezencie od mamy. Bardzo sposobała mi się okładka i zapytałam czy mogę ją przesłuchać i oddać jej za kilka dni. Nie zgodziła się – pewnie bała się, że porysuję. Zapytałam ją czy mogę ją skopiować. Zgodziła się. Słuchając płyty i nie znając angielskiego czułam, że wokalistka głosem tak bardzo przejętym chce mi coś przekazać. Nie wiedziałam co i nie miałam jak tego sprawdzić. Musiałam przecież oddać płytę, a koleżanka nie chciała pokazać mi, co kryje się jeszcze w komplecie płyty z okładką. Teraz już wiem, że były tam teksty piosenek. I uwierzcie mi, że każdego dnia obsesyjnie ze słuchu na discman’ie odtwarzałam każde usłyszane słowo. Niestety, to co pisałam nie miało sensu, bo przecież słowa są wypowiadane w zupełnie inny sposób niż pisane. Siedząc tygodniami, czy nawet miesiącami ze słownikiem – szukałam każdego słowa z osobna, by móc je skleić w logiczną całość. Nie wiedziałam też, że słowo może zupełnie coś innego oznaczać, gdy jest połączone z innym słowem. Mimo tego wszystkiego, udało mi się wszystko przetłumaczyć. Później tata dał mi w prezencie płytę Linkin Park  jak i HIM. Włączyłam płyty i zakochałam się. To były początki mojej miłości do rock’a, chociaż w szkole każdy mówił, że nie przypominam kogoś kto słucha cięższej muzyki. Kiedyś to co się słuchało – reprezentowało się ubiorem.

Wpadłam w taką obsesję, że chciałam wiedzieć wszystko na temat wokalistki, która tak zawładnęła moim umysłem. W 2004 roku internet pojawił się w też i w mojej wiosce, ale nie każdego było na niego stać. Chodziło się do kafejki internetowej, biblioteki czy do znajomego, który go miał. Miałam w klasie koleżankę, która otworzyła biznes ściagania muzyki z internetu i kasowania za to kilku złotych. Każdy pamięta „Emule” czy „BearShare”, prawda? Takie pierwsze „torrenty”.

Dzięki kafejkom internetowym i bibliotece miałam okazję nie tylko dowiedzieć się skąd pochodzi Avril, ale i jakie ukryte piosenki posiadają zakamarki internetu. A kiedy dowiedziałam się, że urodziła się tego samego dnia i miesiąca co ja – wpadłam w szał. Poczułam się połączona z kimś, kogo nawet nie znałam. Kupowałam dużo dyskietek, by zgrywać dane. Czytałam każdy wywiad w internecie, a te po angielsku drukowałam i tłumaczyłam w domu. Dotarłam do przeróżnych cover’ów czy nieopublikowanych piosenek. W tym okresie nawet powstała strona Tekstowo, gdzie wrzucałam swoje tłumaczenia. Miałam w komputerze folder, gdzie zbierałam wszystkie zdjęcia z sesji zdjęciowych jak i wywiadów. A segregator posiadał wszystkie plakaty z każdego czasopisma, jak i wycinki zajmujących może z 30%  jednej strony gazety. To był mój własny internet.

W 2004 roku Avril po raz pierwszy pojawiła się w sukience na występie utworu „My Happy Ending”. Fani i polskie czasopisma okrutnie ją potraktowali, bo nie mogli przeżyć tego, że ubrała sukienkę. To był ten wielki moment, kiedy ludzie przeżyli szok i uważali, że jej image to jest fałsz kreowany przez wytwórnię. Ale prawda jest taka, że Avril była kobietą, zmieniała się, a wraz z nią jej muzyka. Nie była już buntowniczką, jaką znali fani, ale kobietą, która lubiła eksperymentować z wizerunkiem i chciała coś w sobie zmienić. Ona dorastała. Nie można nikogo za to winić, bo przecież każdy z nas lubi bawić się swoim wyglądem.

Mogę śmiało przyznać się do tego, że Avril towarzyszyła mi przez najcięższy okres w moim życiu (Gimnazjum), a jej muzyka i prawda w tekstach dawały mi siły do tego, by stać się sobą i walczyć o swoje marzenia. Jej muzyka była dla mnie lekarstwem, którego potrzebowałam jako nastolatka. Dzięki niej zaczęłam też pisać wiersze czy pamiętnik, a pisanie do dziś pomaga mi przelać emocje na papier.

Cieszę się, że jestem fanką po dzień dzisiejszy. Przeżyłam z nią naprawdę wiele lat i muszę powiedzieć, że bardzo się zmieniła i słychać to w jej muzyce. W tym momencie wiem, że jej muzyka nie jest tym, czym była kiedyś. Nie mogę znaleźć w niej cząstki siebie, ale jestem pewna, że fanką zostanę aż po stare lata. Osobiście uważam, że najlepszą piosenką jaką kiedykolwiek nagrała to „My happy ending”, a zaraz po niej to „Losing grip”. W moim sercu główne miejsce też mają takie utwory jak: „Take me away”, „Forgotten”, „Innocence”, „I’m with you”, „Why”, „Not the only one”, „You never satisfy me”, „Too much to ask”, „Let go”, „Not enugh”, „Give you what you like”, „I will be”, „Daydream”, „Won’t let you go” i “Breakaway”.

Podobne Posty