Promocja nowego studyjnego albumu Avril Lavigne i singla „Head Above Water” w Australii trwa w najlepsze. Po radiowym wywiadzie przyszedł czas na wywiad pisany, dla niedzielnego dodatku Stellar Magazine wydawanego przez australijski Daily Telegraph.

Z Avril rozmawiała Kathy McCabe, a do opublikowanego w sieci artykułu dodano nowe zdjęcie piosenkarki. Autorką fotografii jest Ashley Osborn. Zdjęcie zdobi nagłówek tego newsa. Tłumaczenie wywiadu prezentujemy poniżej.

Zniknęłaś z radarów na kilka lat, a niedawno ujawniłaś, że byłaś przykuta do łóżka z powodu boreliozy. Czy wiesz, w jaki sposób są zaraziłaś?
Uprawiłam dużo aktywności w lesie – jeździłam na rowerze i uprawiałam wspinaczkę.

Jakie to uczucie, gdy życie zmusza Cię do zwolnienia tempa?
Z perspektywy czasu uważam, że ta przerwa wyszła mi na dobre. Nigdy, odkąd byłam nastolatką, nie mogłam sobie na to pozwolić. Zawsze albo byłam w studiu nagraniowym albo w trasie koncertowej. A potem w trasie i w trasie.

Czy Twoje zdrowie to coś, do czego musisz teraz przywiązywać szczególną uwagę?
Tak będzie musiało być. Był taki czas, że moje zdrowie zostało mi totalnie odebrane, ale fakt, że teraz je odzyskałam, nagrałam płytę, teledyski, robię sesje zdjęciowe, znów zaczynam występować, to wszystko sprawia, że jestem bardzo szczęśliwa.

Nie wyobrażałam sobie, jak bardzo mi tego brakowało. Ale to właśnie ja, taka jestem. Gdy zachorowałam pomyślałam: „No dobrze, to już nigdy więcej nie wrócę do pracy, to już koniec”. Ale później, gdy leżałam w łóżku i zbierałam siły, bez większego zastanawiania się zaczęłam pisać płytę, piosenki wypływały ze mnie naturalnie, same z siebie. Ciekawie było tego doświadczyć, bo to pokazało mi, że nieważne co by się nie działo, muzyka jest we mnie. Nie jest wymuszona, po prostu jest i jest częścią mnie.

Twój pierwszy singiel po powrocie, „Head Above Water”, to ballada, która wymagała od Ciebie pokazania mocnego głosu. Czy byłaś zaskoczona, że nie dotknęła go choroba?
Tak naprawdę byłam pewna, że będę musiała zacząć znów dużo śpiewać, nabrać siły, rozśpiewać się naprawdę solidnie, żeby w ogóle odzyskać mój głos sprzed choroby. Ale okazało się, że ten reset podziałał pozytywnie – na moje emocje, na moją duszę.

Przejście przez coś takiego zmienia sposób patrzenia na wiele spraw. Czuję się dumna, czuję się wygrana, bo przez to przeszłam i jestem tutaj teraz. Cieszę się, że mój pierwszy singiel po powrocie opowiada właśnie o tym doświadczeniu. O czym innym mógłby być?

Czy trudno było go nagrać?
Pamiętam moment, w którym Chad, rejestrując dla mnie partie wokalne do tej piosenki, musiał wyciągnąć mnie ze studia nagraniowego, bo zbierało mi się na płacz. Gdy masz ochotę rozpłakać się, struny głosowe się napinają, a to zupełnie zmienia brzmienie. Chad powtarzał: „nie, nie, nie, tylko nie płacz!”. Odciągnął mnie od mikrofonu, poszłam do łazienki, usiadłam na podłodze i oczyściłam głowę. Pewnie dlatego w piosence tak wyraźnie słychać emocje.

Ważne było, aby mieć w takim momencie przy sobie osobę, byłego męża, który dobrze Cię zna?
Chad i ja jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Pozostaliśmy blisko, a on wspiera mnie do dziś. To wyjątkowe uczucie mieć go obok siebie, wiedzieć, że mi pomaga.

W przyszłym roku wydajesz nowy album – odwiedzisz Australię?
Uwielbiam Australię! Zawsze bardzo mnie wspieraliście. Pamiętam, jak w 2011 roku surfowałam tam na plaży Manly. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle się na to zdobyłam. Australia przypomina mi Kanadę, ponieważ ludzie są tam bardzo zrelaksowani i wyluzowani. No i mam tam przyjaciół.

Kilka lat bycia z dala od mediów bywa ryzykowane. Poczułaś ulgę widząc, że Twoi fani wciąż z Tobą są?
Tak. Byłam w szoku, jak mocne pozostało wsparcie moich fanów, nawet mimo tak dużej przerwy, jaką miałam. Są bardzo obecni, obserwuję ich w sieci. Mają głos, potrafią narobić hałasu. Świetnie jest znów do nich wrócić.

Podobne Posty