Cześć! Jestem Angelika. Na początku chciałabym wszystkich fanów, sympatyków Avril pozdrowić! Cieszę się bardzo, że Avril wraca do muzyki, po tak długiej przerwie. Chciałabym się podzielić z Wami moją historią z twórczością Avril Lavigne.
Moja historia zaczęła się gdy miałam niespełna 9 lat, pamiętam jak dziś gdy zobaczyłam w telewizji jej teledysk do piosenki „Complicated” a w zasadzie to końcówkę teledysku na jednym z kanałów muzycznych. Na szybko zapisałam sobie na kartce papieru jej imię i nazwisko (oczywiście musiałam nazwisko źle zapisać) i zadzwoniłam do siostry, że bardzo bym prosiła aby znalazła w Internecie i nagrała mi jej piosenki na CD. Dostałam, przesłuchałam i… chciałam więcej.
Kolejnym utworem jakim poznałam był „Sk8er boi” oraz „I’m With You” przez, które wylałam swoje pierwsze łzy gdy słuchałam jakiegoś utworu i chciałam kiedyś tak zrobić jak w teledysku Avril chodzić w kurtce zimowej nocą po pustej ulicy i sobie śpiewać, od tego momentu zainteresowałam się jej muzyką aż po dziś dzień, nie rozstawałam się z nią praktycznie nigdy, tylko i wyłącznie słuchałam jej muzyki i jeszcze jednego polskiego rockowego zespołu,pamiętam jak dziś chodziłam z discmanem po szkole z „Let Go” w środku,, gdy było smutno i źle zawsze sięgałam po jej muzykę uspakajała mnie, nawet niektóre teksty piosenek, które sama kiedyś zawzięcie pisałam powstawały gdy słuchałam jej utworów, to też przez Avril chciałam śpiewać, bo strasznie podobał mi się jej głos, po prostu chciałam być tak jak ona, aż na jednej z wycieczek szkolnych miałam różowe trampki a na nich napisane markerem Avril!
Tak objawiał się mój „bunt” ach..to były bardzo dziwne czasy, na szczęście przeszły do historii, i można je zabawnie wspominać, jak się słucha muzyki Avril J. Z jej twórczością starałam się być na bieżąco odkąd poznałam stronę avril-lavigne.pl a było to w 2004 roku, codziennie wchodziłam na stronę by czytać o niej przeróżne wywiady, kupowałam gazety, w których coś było o Avril albo jakieś wycinki z gazet, znajomi wysyłali albo dawali mi plakaty , które potem zdobiły mój pokój Jako mała dziewczynka chciałam się bardzo do niej upodobnić i być taką buntowniczką jaką była Avril (albo jak mi się wtedy wydawało), do tego stopnia, że nawet jak byłam w gimnazjum ludzie ze szkoły strasznie się ze mnie nabijali, że chcę się do niej upodobnić i wołali na mnie Avril na szkolnym korytarzu, a jedynie co wówczas miałam podobnego z jej stylu ubierania się to łańcuch przyczepiony do spodni i trampki za kostkę.
W Internecie również poznałam trochę fanów Avril, niestety z niektórymi kontakt się pourywał, jednakże miło wspominam te wszystkie znajomości, jeśli chodzi o moich znajomych ze szkoły nikt tak bardzo nie słuchał jej muzyki tak jak ja, nie mieli takiego bzika na jej punkcie, a gdy słyszeli tylko nazwisko kanadyjskiej wokalistki od razu na myśl przychodziłam im ja, pewnie w dzisiejszych czasach nazwali by mnie psycho fanem (ale to i tak tylko w delikatnym stopniu J). Pierwszy album, który kupiłam nosił tytuł „Goodbye Lullaby” z 2011 roku, dostałam wtedy kieszonkowe od wujka i kupiłam chyba tydzień po premierze. Ale dlaczego kupiłam właśnie „Goodbye Lullaby” jako moją pierwszą płytę Avril? Bardzo prosty powód: płyta jest bardzo szczera i osobista, po prostu musiałam ją mieć jako moja jej pierwsza oryginalna płyta, oczywiście później doszły po kolei wszystkie jej oryginalne płyty J Na moje 15 urodziny od koleżanek dostałam płytę „The Best Damn Thing”, pamiętam jak dziś gdy znalazłam tę płytę na sklepowych półkach, schowałam ją między płytami i powiedziałam koleżankom, że ‘przechowałam’ im płytę, żeby się złożyły i mi ją kupiły a to będzie najlepszy wówczas prezent dla mnie, tak też się stało, jednak płytowych prezentów związanych z Avril jeszcze było, na moje 20 urodziny także dostałam płytę po prostu „Avril Lavigne”. Jedyne przedmioty, które kolekcjonuje z Avril to płyty.
Szanuję artystów i jak tylko mogę wspieram ich twórczość kupując oryginalne płyty, nie ma dla mnie znaczenia, czy kupię płytę od razu po premierze czy przed, ważne dla mnie jest, że ją po prostu mam, i w każdej chwili mogę po ciężkim dniu w pracy włączyć daną płytę na wieży i jej posłuchać albo na Spotify. Chociaż, do tej pory jak widzę coś gwiazdkowego kojarzą mi się z…Avril, pewnie dlatego, że na jakimś zdjęciu widziałam jak miała bluzę w gwiazdki lub kolczyki albo i to i to (O! Tak mieć rzeczy z Abbey Dawn to też było jedno z marzeń).
Niestety nie miałam okazji pojechać na koncert Avril a bardzo chciałam w 2008 roku pojechać do Wrocławia, w 2011 chciałam pojechać do Berlina, jednak trasa była tak okrojona, że nie pojechałam nigdzie. Także czekam może uda się w tym roku albo za rok zobaczyć ją na żywo po tylu latach i to wszystko co tutaj piszę przeżyć na żywo i spełnić jedno z marzeń z dzieciństwa. Najczęściej wracam do płyty „Under My Skin”, ta mroczność, buntowniczość, ta płyta od początku do końca jest idealna pod każdym względem, każdy dźwięk jest dla mnie nie do opisania, te emocje, gdy słucham tej płyty już tysięczny raz wywołuje u mnie takie same emocje jak słuchałam jej za pierwszym razem lubię do niej wracać jak wspomnę sobie o muzyce Avril Lavigne, tak po prostu, po prostu do niektórych płyt się wraca bo przywołuje wiele wspomnień z tamtego okresu, albo z późniejszego, akurat jak została wydana płyta w 2004 miałam wówczas 11 lat więc płytę miło kojarzę z późniejszego okresu mojego życia, mimo tego uważam, że uwielbiam tę płytę uważam, że najlepszym utworem z jej repertuaru jest piosenka „Innocence” wydana w 2007 roku.
Ja cenię muzykę Avril przede wszystkim za emocje, i tego mnie też nauczyła będąc moją pierwszą muzyczną idolką, żeby artysta był szczery, otwarty ze swoimi odbiorcami jak z najlepszym przyjacielem i dlatego bardzo lubię utwór „Innocence” i z chęcią do niego wracam i ta delikatna muzyka coś pięknego, nie mniej jednak najmniej podoba mi się utwór… „Girlfriend” tak tak, jeden z największych jej hitów jednak nie dla mnie, strasznie drażnił mnie w pewnym momencie ten utwór chociaż ma przezabawny teledysk, to jak tylko słyszałam ten utwór w mojej playliście szybko go mijałam, jedyny wyjątek to remix The Submarines go akurat nie omijam.
Co prawda założyłam kiedyś konto na stronie, ale tak to jest jak się założyło weszło się na fanclub parę razy i zapomniało się potem hasła a już potem czas nawet nie pozwalał być na bieżąco. Avril jest dla mnie można powiedzieć taką muzyczną terapeutką, dzięki niej mogłam otworzyć się na innych wykonawców i poznać ich wrażliwość, muzykalność, oraz poznać inną muzykę, dzięki temu mam setki jak nie więcej uwielbianych przeze mnie artystów, na których akurat miałam okazję zobaczyć na żywo. pokazała mi także, jak to jest być sobą a nie udawać kim kogo nie jesteś (tak jak ja próbowałam być kiedyś taką małą Avril), że warto być sobą i walczyć o swoje marzenia, przekonania tak po prostu- to jej zawdzięczam, że staram się nadal być sobą mimo wszystko pomału i że warto być.
Jej twórczość pomogła mi w wielu sprawach, tak jak pisałam wcześniej dzięki temu ja też zaczęłam pisać swoje teksty paręnaście lat temu a później zaczęłam śpiewać- niestety to już wszystko nieaktualne bo zajęłam się czymś innym w życiu, ale to był potrzebny moment w moim dotychczasowym życiu. Po prostu, dziękuję Avril, że nadal tworzysz! I mam nadzieję do zobaczenia niebawem.